Służby przekazały tę informację 16 grudnia 2025 r. Identyfikacja doprowadziła do końca jedną z najdłużej prowadzonych w Wielkiej Brytanii spraw, w której ofiara była polskiej narodowości.

Jednak na tym etapie nie kończy się jeszcze dochodzenie.

27-letnia w 2006 roku Małgorzata Wnuczek mieszkała w Leicester. Zaginęła 31 maja 2006 roku po zakończeniu pracy w firmie Peter Jackson Logistics, po tym gdy wsiadła do autobusu jadącego w kierunku centrum miasta. Kobieta, matka kilkuletniej córki ostatni kontakt z bliskimi miała dwa dni wcześniej przez wiadomość tekstową.

Sprawa na początkowym etapie była prowadzona pod kątem zaginięcia. Jednak zakrojone na szeroką skalę poszukiwania nie dały odpowiedzi co stało się tego feralnego dnia z 27-latką. Wraz z upływem czasu śledczy zaczęli rozważać najtragiczniejszy z możliwych scenariuszy.

W 2009 roku brytyjska policja zmieniła kwalifikację postępowania na śledztwo w sprawie zabójstwa. Również polska prokuratura uznała wtedy, że Małgorzata Wnuczek najprawdopodobniej została zamordowana. W wyniku braku postępu i dowodów, dochodzenie w Wielkiej Brytanii zostało zawieszone w 2013 roku.

Sprawa nie została zapomniana przez rodzinę Polki, a także polskie i brytyjskie instytucje, podkreślające zgodnie, że nawet po długim czasie otrzymywane informacje mogą dać zupełnie nowe otwarcie tak długo trwającej sprawie.

Wznowione dwa lata temu śledztwo doprowadziło do potwierdzenia najtragiczniejszej z hipotez.

Przełom nastąpił w 2023 roku. Policja wznowiła śledztwo po przekazaniu nowych informacji przez polskie służby i w rejonie Manchesteru zatrzymała 39-letniego mężczyznę podejrzanego o pomoc sprawcy i utrudnianie śledztwa. Choć ostatecznie go zwolniono bez postawienia zarzutów, to działania operacyjne policji od tamtego momentu przyśpieszyły.

Jesienią 2025 roku informacje operacyjne pozyskane przez organy ścigania sprawiły, że rozszerzono poszukiwania o tereny zielone w pobliżu Great Central Way i Watkin Road.

W ich efekcie w październiku 2025 r. w zaroślach przy Great Central Way odnaleziono szczątki ludzkie. Funkcjonariusze zabezpieczyli je, a następnie przeszły one przez proces badań kryminalistycznych.

W wyniku przeprowadzonych czynności ustalono, że szczątki należą do Małgorzaty Wnuczek.

Identyfikacja szczątków zamordowanej Polki nie zamyka sprawy według śledczych. Śledztwo dotyczące okoliczności, przyczyny i czasu śmierci ofiary będzie kontynuowane we współpracy z polskimi organami ścigania.

Policja apeluje o dzielenie się każdą informacją. Prośba jest oczywiście w głównej mierze skierowana do osób z polskiej społeczności w Leicester, mogących znać Małgorzatę Wnuczek lub pamiętających wydarzenia sprzed blisko 20 lat.

Polka zaginęła blisko dwie dekady temu. Leicestershire Police potwierdziła, że szczątki ludzkie odnalezione w październiku 2025 roku przy Great Central Way w Leicester należą do Małgorzaty Wnuczek.

Policja odnalazła szczątki zaginionej ponad 19 lat temu Małgorzaty Wnuczek.

Młodzi ludzie w całej Wielkiej Brytanii po raz pierwszy od Brexitu będą mogli studiować lub zdobywać doświadczenie zawodowe w ramach unijnego programu Erasmus, po tym jak rząd ogłosił porozumienie o ponownym przystąpieniu do niego, którego koszt wyniesie 570 mln funtów.

Program, oficjalnie znany jako Erasmus+, zostanie ponownie otwarty od 2027 roku dla osób związanych z edukacją, szkoleniami, kulturą i sportem, po rozmowach prowadzonych w Londynie i Brukseli w celu realizacji obietnicy zawartej w manifeście wyborczym Partii Pracy.

Rząd Wielkiej Brytanii poinformował, że w pierwszym roku z programu może skorzystać nawet 100 tys. osób w różnym wieku, a członkostwo w Erasmusie „stworzy możliwości edukacyjne i szkoleniowe dla brytyjskich praktykantów, studentów kształcenia podyplomowego i dorosłych uczących się, a także dla studentów szkolnictwa wyższego”.

Minister ds. umiejętności Jacqui Smith powiedziała, że jest „zachwycona”, dodając:
„Możliwości, jakie to otwiera dla wielu młodych ludzi, sprawiają, że jest to naprawdę bardzo dobry dzień. Pokazuje to również korzyści dla obywateli Wielkiej Brytanii płynące z zaangażowania rządu w reset relacji z UE”.

Smith wyjaśniła, że 570 mln funtów to nowe zobowiązanie finansowe Ministerstwa Skarbu, niezależne od obecnego budżetu Departamentu Edukacji. Kwota ta obejmuje 30-procentowy rabat wynegocjowany z UE, odzwierciedlający popularność Wielkiej Brytanii jako kraju docelowego.

– „Ten rabat pozwala nam powiedzieć, że w przeciwieństwie do naszego poprzedniego członkostwa w Erasmusie, teraz otrzymujemy bardziej sprawiedliwe warunki. To, co zyskują brytyjscy uczący się, jest lepiej zrównoważone z tym, co zyskuje UE, jeśli chodzi o możliwość przyjazdu do Wielkiej Brytanii” – powiedziała.

Smith podkreśliła również, że Erasmus+ nie jest przeznaczony wyłącznie dla studentów uniwersytetów:
– „Będę ciągle mówić o tym, że jest on także dla praktykantów, studentów FE [kształcenia dalszego], grup młodzieżowych oraz osób dorosłych uczących się”.

David Hughes, dyrektor generalny Association of Colleges, określił ogłoszenie jako „wspaniałą wiadomość” dla pracowników i studentów w każdym wieku w kolegiach kształcenia dalszego.

Dodał:
– „Dla studentów oznacza to poszerzenie spojrzenia na świat, otwarcie się na inne kultury i sposoby życia, a dla kadry – możliwość uczenia się od innych krajów, jak realizują kształcenie techniczne i rozwój umiejętności, co jest nieocenione”.

Nick Thomas-Symonds, minister ds. relacji z UE, zawarł porozumienie po rozmowach ze swoim unijnym odpowiednikiem, Marošem Šefčovičem, w ramach „resetu” relacji z UE zapowiadanego przez Keira Starmera.

We wspólnym oświadczeniu stwierdzili:
– „Stowarzyszenie Zjednoczonego Królestwa z programem Erasmus+ w 2027 roku stworzy znaczące możliwości w obszarach edukacji, szkoleń, sportu i pracy z młodzieżą dla osób w Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej, w szczególności dla młodego pokolenia.
Komisja Europejska i Zjednoczone Królestwo z zadowoleniem oczekują na moment, w którym te możliwości staną się dostępne. Cieszą się również, że szczegółowe warunki tego stowarzyszenia, w tym wzajemnie uzgodnione warunki finansowe, stanowią uczciwą równowagę między wkładem Wielkiej Brytanii a korzyściami oferowanymi przez program i torują drogę do udziału Zjednoczonego Królestwa w programie w 2027 roku”.

Priti Patel, minister spraw zagranicznych w gabinecie cieni, oskarżyła rząd o „wyrzucanie miliardów funtów ciężko zarobionych pieniędzy podatników na ponowne przystąpienie do Erasmusa, zamiast wykorzystać wolności wynikające z Brexitu do wspierania handlu z resztą świata, zwiększania inwestycji i napędzania wzrostu gospodarczego”.

Dla studentów uniwersytetów decyzja oznacza możliwość spędzenia do roku na studiach na europejskich uczelniach w ramach brytyjskich programów studiów, a brytyjskie uniwersytety będą mogły przyjmować studentów z Europy na tych samych zasadach.

Osoby wyjeżdżające do Europy w ramach programu będą mogły ubiegać się o granty na pokrycie kosztów życia za granicą, w tym studenci kolegiów FE oraz osoby odbywające staże zawodowe.

Alex Stanley, wiceprzewodniczący National Union of Students, powiedział:
– „Od momentu wyjścia Wielkiej Brytanii z programu liczba brytyjskich studentów studiujących w Europie drastycznie spadła, podobnie jak liczba studentów z Europy studiujących w Wielkiej Brytanii.
Teraz jednak kolejne pokolenie studentów z Wielkiej Brytanii będzie mogło tego wszystkiego doświadczyć, a kampusy w całym kraju skorzystają z perspektyw studentów Erasmusa przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii”.

Program Erasmus rozpoczął się w 1987 roku jako uniwersytecki program wymiany, ale z czasem rozszerzył się o staże zawodowe i szkoleniowe, a także finansowanie wycieczek szkolnych i wydarzeń kulturalnych.

Wielka Brytania opuściła Erasmusa po Brexicie w 2020 roku, a Boris Johnson twierdził wówczas, że program nie oferuje odpowiedniego stosunku jakości do ceny. Od tego czasu studenci uniwersytetów w Irlandii Północnej mogli korzystać z programu dzięki wsparciu rządu Irlandii.

Porozumienie w sprawie ponownego przystąpienia do programu wymiany od 2027 roku realizuje zobowiązanie z manifestu wyborczego Partii Pracy.

Program Erasmus UE ponownie otwarty dla studentów z Wielkiej Brytanii po raz pierwszy od Brexitu – koszt 570 mln funtów

Nie oszukujmy się - w Uk pogoda rzadko współpracuje z naszym kalendarzem. Dlatego tym bardziej warto planować wolne tak, żeby nie marnować dni urlopu na pojedyncze przerwy, tylko łączyć je razem. Tym bardziej, że wiosną i w maju dni są już długie, a lato często „zaskakuje” najlepszą pogodą akurat wtedy, gdy jesteśmy w pracy.

Rok 2026 daje kilka bardzo dobrych okazji, żeby połączyć bank holidays z urlopem i mieć dłuższe wolne, niezależnie od tego, czy planujesz wyjazd, ogród, grill, czy po prostu odpoczynek bez budzika.

Poniżej zostawiam prosty plan urlopowy na 2026 rok:

Weź 4 dni urlopu: 29–31 grudnia 2025 oraz 2 stycznia 2026 – razem 11 dni wolnego.

Weź 4 dni urlopu: 30 marca – 2 kwietnia – 9 dni wolnego.

Weź 8 dni urlopu: 30 marca – 2 kwietnia oraz 7–10 kwietnia – 16 dni wolnego.

Weź urlop 5–8 maja (wt–pt) – 9 dni wolnego.

Weź urlop 26–29 maja (wt–pt) – kolejne 9 dni wolnego.

Weź urlop 1–4 września (wt–pt) – 9 dni wolnego.

(bank holidays: 25 grudnia 2026, 28 grudnia 2026, 1 stycznia 2027)

Weź urlop 22–24 grudnia oraz 29–31 grudnia – 16 dni wolnego.

Ja już wiem, że w 2026 celuję w jeden z majowych terminów. Kilka dni bez pracy, bez pośpiechu, może krótki wyjazd albo po prostu odpoczynek bez patrzenia na zegarek.

Jeśli pracujesz w Wielkiej Brytanii i chcesz wyciągnąć z urlopu jak najwięcej, 2026 zapowiada się naprawdę dobrze. Przy sensownym połączeniu dni urlopowych z Bank Holidays można mieć długie przerwy bez brania połowy rocznego limitu. 

Jak sprytnie zaplanować urlop w UK w 2026 roku. 

Niepewność finansowa sprawia, że wiele osób zaczyna szukać prostych rozwiązań odnośnie inwestowania. Nie zawsze istnieje możliwość, by poprosić o wsparcie kogoś zorientowanego.

To właśnie takim osobom jest dedykowany nowy system wsparcia, który zacznie obowiązywać od kwietnia 2026 roku.

Jak zwróciło kilka dni temu uwagę w swoim materiale BBC, regulator brytyjskiego rynku finansowego dostrzegł, że miliony klientów, mający potencjalnie fundusze do inwestowania, rezygnują z tego z braku pewności siebie, potrzebnej do inwestycji wiedzy i zaufania w powodzenie tego działania.

Zaplanowane rozwiązania umożliwią bankom i innym instytucjom finansowym udzielania tzw. ukierunkowanego wsparcia. Dzięki temu być może inwestowanie pieniędzy będzie dostępne dla większej ilości osób po tym, gdy zapewnione zostanie im podstawowe doradztwo.

Zgodnie z tymi rekomendacjami firmy będą mogły proponować rozwiązania na podstawie profilu finansowego typowych grup klientów bez przygotowywania indywidualnych planów. Oczywiście odpowiedzialność, bezpieczeństwo inwestycji i realna poprawa sytuacji będą w obliczu tej sytuacji kluczowe.

Wciąż mało Brytyjczyków jest aktywnych inwestycyjnie w porównaniu z innymi częściami świata.

Jedynie 9 proc. osób korzystało w ostatnim roku z regulowanego doradztwa. Jednocześnie aż 7 milionów dorosłych Brytyjczyków ma oszczędności rzędu 10 tys. funtów i wyższe i jeśliby zaproponowano im odpowiednie wsparcie, mogliby osiągać konkretne zyski inwestycyjne, zamiast trzymać pieniądze na koncie.

Według FCA (Financial Conduct Authority – Urząd Nadzoru Finansowego) nowe propozycje mają być darmowe lub bardzo tanie, by zachęcić do korzystania z tej formy wsparcia większość społeczeństwa.

Banki, platformy inwestycyjne i dostawcy portfeli cyfrowych będą musieli uzyskać zgodę regulatora, a ich wsparcie będzie nadzorowane.

Brytyjczycy inwestują zdecydowanie mniej niż mieszkańcy Stanów Zjednoczonych czy choćby krajów Unii Europejskiej. Dość często zdarza się, że przetrzymują środki w gotówce, co sprawia, że te fundusze tracą na wartości w obliczu rosnących wskaźników inflacyjnych.

Dodatkowo FCA wdrożyła narzędzie pozwalające sprawdzanie firm inwestycyjnych, by móc ograniczyć straty, będące efektem wzrostu liczby oszustw finansowych. Imperatywem tych zmian jest chęć pomocy obywatelom w podejmowaniu świadomych decyzji o swoich inwestycjach finansowych.

Jak u Was przedstawia się sytuacja? Jesteście aktywni na rynku inwestycyjnym?

Żyjemy w czasach, w których ciągle towarzyszącą nam perspektywą jest brak stabilizacji i niepewność finansowa. Ta często wyznacza imperatyw naszych działań, albo sprawia, że wzbraniamy się przed powszechnymi kiedyś formami inwestowania.

Banki za darmo podpowiedzą klientom na Wyspach w co warto zainwestować.

Przed wejściami do niektórych pubów pojawiły się jasne komunikaty w stylu „No Labour MPs”. Właściciele lokali nie kryją frustracji i podkreślają, że od dłuższego czasu ich głos jest ignorowany. Nowe stawki podatku od nieruchomości mają wejść w życie w przyszłym roku i według branży znacząco podniosą koszty prowadzenia działalności.

Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że jednocześnie rosną płace, składki na ubezpieczenia społeczne, ceny energii i żywności, a pole do dalszych oszczędności praktycznie się skończyło. Jak mówią – nie mają możliwości strajkowania czy zamykania biznesów „na pokaz”, więc sięgają po formy protestu, które realnie zwracają uwagę.

Według danych UK Hospitality w ciągu najbliższych trzech lat małe lokale, puby, bary i kawiarnie zapłacą o setki milionów funtów więcej podatków od nieruchomości. W sieci pojawiają się też ostrzeżenia, że po wprowadzeniu zmian tylko niewielka część pubów pozostanie rentowna.

Branża zapowiada, że to nie koniec nacisków na polityków – bo dla wielu lokali stawka jest prosta: przetrwanie albo zamknięcie drzwi na dobre.

Trzeba przyznać, że właściciele pubów zagrali tu bardzo dyplomatycznie, ale jednocześnie w punkt. Bez krzyków, bez blokowania ulic i bez politycznych manifestów, a że pub w UK to nie tylko biznes, ale też lokalna społeczność, ten komunikat może wybrzmieć głośniej, niż niejeden oficjalny protest.

Brytyjskie media informują, że około 50 pubów w Wielkiej Brytanii wprowadziło zakaz wstępu dla parlamentarzystów Partii Pracy. Powód? Planowane podwyżki podatków i składek, które, zdaniem właścicieli lokali, mogą poważnie uderzyć w już i tak nadwyrężoną branżę gastronomiczną.

Puby mówią „dość”. Posłowie Partii Pracy niemile widziani.

Kolejny weekend przedświąteczny za nami i byliśmy na pewno świadkami szału zakupowego, być może sami biorąc w nim czynny udział. Wszelkie ozdoby choinkowe, światełka, a także same choinki są dziś jednymi z najbardziej poszukiwanych rzeczy, bez zakupu których wielu z nas nie może sobie wyobrazić Świąt Bożego Narodzenia.

Oczywiście są ludzie, którzy potrafią używać tych samych choinek, ozdób i światełek przez kilka lat, jednak tacy są chybaw mniejszości.

Analiza przeprowadzona przez organizację Material Focus uwidoczniła, że w ubiegłym roku na świąteczne świecące dekoracje wydano około 1,7 mld funtów. Tyle kosztowało 39 mln zestawów światełek choinkowych.

Jednak to nie wszystkie zakupy świetlnych dekoracji. Kupionych zostało ponadto 28 mln podświetlanych ozdób, wśród nich girlandy, czy gwiazdy, 23 mln świecących figurek i 16 mln choinek, które miały wbudowane oświetlenie.

Ogromna liczba gadżetów świątecznych i światełek ląduje co roku na śmietniku, przyczyniając się do wybuchania pożarów.

W ramach badania spytano 4,000 dorosłych mieszkańców Wielkiej Brytanii o światełka i gadżety świąteczne. Pozwoliło to oszacować, że 168 mln z nich jest po użyciu wyrzucanych.

Wykazano, że te elektroniczne dekoracje jednorazowego użytku, często na baterie, gdy są niewłaściwie wyrzucone mogą zostać zgniecione przez śmieciarki i spowodować pożary.

W latach 2023-24 odnotowano ponad 1,200 pożarów baterii w śmietnikach i centrach recyklingu, co stanowi aż 71 proc. wzrost w porównaniu z rokiem wcześniej. Wiele z nich można byłoby uniknąć, gdyby ludzie pozbywali się we właściwy sposób baterii.

Z kolei inna analiza pokazała, że każdego roku w niewłaściwy sposób wyrzucanych jest 1,1 mld różnych urządzeń elektronicznych i 450 mln baterii.

Jest to w dużej mierze efektem braku świadomości zagrożenia, jakie stanowi dla środowiska pozbywanie się urządzeń z bateriami w sposób mogący powodować zagrożenie. Jeśli nie można ich naprawić, sprzedać lub nadać nowego życia poprzez podarowanie komuś, warto we właściwy sposób skorzystać z recyklingu tego typu urządzeń i osobno baterii.

Czy ubraliście już choinkę, jeśli tak, to kupiliście nową, czy może w salonie stanęła zeszłoroczna? Czy może jesteście jednymi z tych ludzi, którzy czekają na Wigilię, by przystroić świąteczne drzewko?

Światło dzienne ujrzało w ostatnim czasie badanie, które wskazuje, że na śmietniku wylądowało w ostatnim roku około 168 mln świecących świątecznych ozdób i innych gadżetów z kategorii tzw. “fast tech”.

Brytyjskie gospodarstwa domowe wyrzucają 168 mln światełek i gadżetów świątecznych rocznie.

Wielu z nas ma już za sobą slalomy między setkami podróżnych, czy nerwowy bieg na peron, by zdążyć zanim odjedzie pociąg.

Najnowsze statystyki Urzędu Kolejowego i Drogowego - ORR (Office for Rail and Road) ujrzały kilka dni temu światło dzienne. Pokazują one to jak często konkretne stacje kolejowe były używane w okresie między kwietniem 2024, a marcem 2025 roku.

Liverpool Street Station znów na czele rankingu.

Londyńska Liverpool Street Station została uznana za najbardziej ruchliwą stację w Wielkiej Brytanii już trzeci rok z rzędu. Według danych Urzędu Kolejowego i Drogowego do końca marca stacja ta została odwiedzona przez łączną liczbę aż 98 milionów pasażerów. Jest to wzrost o 3.7 proc. w stosunku do ubiegłego roku.

Na dalszych pozycjach znalazły się inne najbardziej znane brytyjskie stacje kolejowe, wśród nich Waterloo, Paddington i Tottenham Court Road. Cała czołowa dziesiątka najczęściej odwiedzanych przez pasażerów stacji jest zlokalizowana w Londynie.

Poza londyńską metropolią najbardziej ruchliwą stacją jest w najnowszym zestawieniu Birmingham New Street (13 miejsce - 36,6 mln pasażerów).

Z kolei na drugim biegunie, najmniej uczęszczana była Elton and Orston w Nottinghamshire, na której odnotowano jedynie 68 wejść i wyjść.

Pozostałe stacje, z których najczęściej korzystają pasażerowie poza wymienionymi to londyńskie: London Bridge, Victoria, Stratford, Farringdon, Bond Street i Euston.

Ranking najbardziej ruchliwych stacji w UK:

Liverpool Street, 98 milionów pasażerów

Lista najbardziej uczęszczanych stacji uległa zmianie, gdyż cztery z najbardziej ruchliwych obsługuje obecnie najnowsza linia kolejowa w Wielkiej Brytanii, czyli Elizabeth Line, która została otwarta w 2022 roku.

Szacunki dotyczące liczby wejść i wyjść opierają się w znacznej mierze na sprzedaży biletów.

Oprócz stacji londyńskich i Birmingham New Street, najruchliwsze w skali kraju były Manchester Piccadilly (27,4 mln) i Leeds (27,3 mln).

Najczęściej używaną stacją w Szkocji była Glasgow Central z 25,3 mln podróżnych, a Edinburgh Waverley z 22,8 mln pasażerów.

Z kolei Cardiff Central to najbardziej ruchliwa stacja w Walii. Odnotowano na niej we wskazanym okresie 12,5 mln pasażerów.

Z jakiej stacji najczęściej korzystacie, jeśli wybieracie transport kolejowy w Wielkiej Brytanii?

Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że w Londynie jest zlokalizowanych wiele stacji kolejowych, na których panuje ogromny ruch 365 dni w roku.

Liverpool Street po raz kolejny najbardziej ruchliwą stacją w Wielkiej Brytanii. 

Z wywiadu, którego burmistrz Londynu Sadiq Khan udzielił „The Standard” wynika, że ceny za przejazdy metrem w Londynie wzrosną o 5,8 proc., co ukształtuje się powyżej poziomu inflacji.

Burmistrz stolicy przekazał, że ogólnokrajowe zamrożenie cen biletów kolejowych nie przełoży się na podobne zamrożenie opłat w Transport for London (TfL) od marca przyszłego roku.

Nie są to oczywiście informacje, które chcieliby usłyszeć londyńscy użytkownicy transportu publicznego. Pasażerowie korzystający z usług kolejowych w londyńskiej metropolii, takich jak Elizabeth Line, czy London Overground nie będą niestety mogli czerpać korzyści z rządowej decyzji o ogólnokrajowym zamrożeniu cen taryf kolejowych.

To postanowienie londyńskiego magistratu sprawi, że pasażerowie posiadający karty Travelcard także zostaną od marca obciążeni wyższymi opłatami, bo koszt biletów, obejmujących usługi kolei krajowej i TfL (Transport for London) – także poszybuje do góry, wzrastając o podobną wartość.

Jakie będzie konkretne przełożenie na ceny biletów?

Cena jednorazowego biletu na metro w strefach 1-2 oczywiście także pójdzie do góry. Dla przykładu ze stacji Highbury & Islington do Oxford Circus, wzrośnie z poziomu £3,50 do £3,70 w godzinach szczytu i z £2,90 do £3,10 poza największym natężeniem ruchu. Przejazd w strefach 1-6, np. z Uxbridge do Baker Street będzie także droższy, co wyrazi się w podwyżce z £5,80 do £6,15 w godzinach szczytu i z £3,80 do £4,05 poza największym ruchem.

Cena biletów na metro wzrasta zwykle o 5 lub 10 pensów, więc dokładna podwyżka może się nieco różnić od wspomnianego uśrednionego zaproponowanego poziomu 5,8%.

Przy ustalaniu opłat oferowanych przez TfL na 2026 rok Khan rozważa oczywiście zmiany w opłatach na poziomie krajowym. Podwyżkę na poziomie 5.8 proc. nazwał „uzasadnioną”. Korzystający z transportu po Londynie mieszkańcy stolicy i turyści mają zapewne nieco inne zdanie.

Dokładny cennik nowych opłat ma zostać przedstawiony opinii publicznej jeszcze przed świętami. Nie wiadomo czy proponowana podwyżka obejmie wszystkie środki transportu, w tym także autobusy.

Choć karty Travelcard także zdrożeją, to udział TfL w przychodach z tych kart może być mniejszy z racji zamrożenia cen kolei krajowych. Środki uzyskane z biletów i opłat za korzystanie z dróg są inwestowane przez Transport for London na polepszenie warunków funkcjonowania transportu publicznego w londyńskiej metropolii.

Regulowane taryfy kolejowe są cenami ustalanymi każdorazowo przez rząd. Chodzi tu o bilety dla dojeżdżających pracy i bilety okresowe. Ceny ustalane przez spółki kolejowe, jak choćby bilety pierwszej klasy czy bilety kupowane z wyprzedzeniem, to już zupełnie inna sprawa i inicjatywa tych konkretnych spółek.

Jak Wam się podoba prezent mikołajkowy od burmistrza Londynu? Czy widzicie uzasadnienie tych podwyżek, podobnie jak najwyższy urzędnik w stolicy?

Użytkownicy metra w Londynie będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni w 2026 roku. Zamrożenie taryf kolejowych na poziomie krajowym nie sprawi niestety, że także ceny londyńskiego metra zostaną utrzymane na obecnym poziomie.

Metro w Londynie podrożeje w 2026 roku.

Korzystając z danych rządowych z ubiegłego miesiąca, organizacja Pesticide Action Network (PAN) UK podała 12 produktów spożywczych podlegających ryzyku wystąpienia tzw. efektu koktajlu. Chodzi o zmnieszanie pestycydów, co przejawia się w zwiększonym poziomie toksyczności danych produktów.

Rządowe programy monitorowania bezpieczeństwa żywności wykazały bezpieczny poziom pestycydów w większości badanych warzyw i owoców, jednak warto podkreślić, że testowano pojedyncze substancje, a nie ich mieszaniny.

Najgorzej w zestawieniu wypadły winogrona. Co najmniej 90 proc. ze 108 przebadanych próbek zawierało wiele pestycydów.

Rodzynki sułtańskie zawierały z kolei syntetyczne chemikalia PFA, toksyny, nie rozkładające się naturalnie w organizmie, kumulujące się. Mogą być one przyczyną nowotworów i szkód środowiskowych.

Niepokojące statystyki dotyczące spożywanych przez konsumentów warzyw i owoców.

Grejpfruty wypadły także niekorzystnie w zestawieniu - 99 proc. próbek wykazało obecność pozostałości wielu pestycydów.

Inne produkty ze sporą obecnością pestycydów to: limonki (79 proc. z 24 próbek), banany (67 proc. z 73 próbek), słodka papryka (49% z 96 próbek), melony (46% z 97 próbek). Wiele pestycydów wykryto też jednocześnie w papryczkach chilli i w jednej próbce brokułów.

Wśród najbardziej zanieczyszczonych pestycydami produktów znalazły się też: fasola, grzyby, bakłażan, suszona fasola.

“Jedna czwarta warzyw i trzy czwarte owoców zawiera wiele pestycydów" – stwierdziła w swoim raporcie PAN UK.

Dokument wskazuje, że w 17 przebadanych rodzajach owoców i warzyw znaleziono aż 123 różne chemikalia, w tym 42 rakotwórcze pestycydy i 21 chemikaliów znanych z zaburzania systemu hormonalnego.

W ramach rządowych programów monitorowania żywności przebadano 3,482 próbki pod kątem dopuszczalnej zawartości pestycydów, a badania w skali całego kraju unaoczniły, że 51,26 proc. próbek nie zawierało żadnych śladów poszukiwanych substancji, a 46,67% zawierało je w ilościach nieprzekraczających maksymalnego dopuszczalnego poziomu.

Raport wskazuje, że jedynie 2,07% próbek zawierało pozostałości pestycydów, przekraczające dopuszczalny limit.

Organizacja PAN UK sugeruje, że limity wymagają ponownego przemyślenia i potencjalnej korekty, bo nie biorą pod uwagę ekspozycji na chemikalia pochodzące z plastikowych opakowań na żywność i z wody.

W czasie testów wykazano wykrycie około 29 proc. pestycydów, które nie są dopuszczone do stosowania przez brytyjskich rolników. Wiele produktów, które podlegają innym normom przenika do Wielkiej Brytanii poprzez import.

Coraz więcej ludzi kupuje owoce i warzywa na farmach w niedalekiej odległości od miejsca zamieszkania. Kosztują więcej niż w supermarketach, jednak wyższa jakość kosztuje, a zdrowie jest przecież bezcenne.

Nowo przeprowadzone testy pokazały czarno na białym, które owoce i warzywa są w największy sposób obciążone mieszankami pestycydów

Trzy czwarte owoców i warzyw w supermarketach zawiera mieszanki pestycydów. 

Zmiana przepisów odnoszących się do Universal Credit spowoduje, że rodzice pobierający świadczenia otrzymają jeszcze szerszą pomoc.

Rządzący przedstawili rozwiązania, które są ukierunkowane na obniżenie rosnących kosztów opieki nad dziećmi. Zmiana regulacji ma wesprzeć pracujących rodziców. Przepisy dotyczące Universal Credit zostaną zmienione w przyszłym roku.

Spora liczba rodziców ma trudności, by opłacić z góry przedszkole zanim wpłynie pierwsza wypłata. W tej chwili większość rodzin, będących beneficjentami Universal Credit musi zapłacić sporą kwotę z góry i czekać na zwrot kosztów. Jest dość oczywiste, że te korekty uspokoją choćby sytuację rodziców, wracających po urlopie rodzicielskim. Ta konkretna zmiana jest ukierunkowana na zapewnienie rodzicom większego komfortu przy powrocie do pracy.

Zmiana przepisów bierze pod uwagę obowiązujący system wsparcia. Beneficjenci Universal Credit mogą już teraz uzyskać zwrot do 85 proc. kosztów, które ponoszą za opiekę nad dziećmi.

Ministerstwo Pracy i Emerytur (DWP) za obecny limit tych konkretnych płatności przyjmuje 1031,88 funtów miesięcznie dla jednego dziecka i 1768,94 funtów dla rodzin, które sprawują pieczę nad dwójką lub większą liczbą dzieci.

Zmiany na rzecz rodziców powracających do pracy i chcących być bardziej aktywni zawodowo.

Obecnie obowiązujące regulacje wskazują, że rodzice, rozpoczynający nową pracę, czy zwiększający ilość przepracowanych godzin, mogą ubiegać się o wsparcie, by pokryć te ponoszone na początku wydatki.

Ta kwota pokrywa pierwszy miesiąc zobowiązań oraz ewentualne dodatkowe koszty konieczne do pokrycia, które wynikają ze zwiększonego wymiaru przepracowanych godzin. Osoby ubiegające się o zasiłek nie są zmuszane do zwracania tych pieniędzy.

Nowością, która wynika z niedawno ogłoszonego budżetu jest rozszerzenie przez rząd uprawnienia do pobierania zasiłku także przez osoby powracające z urlopu rodzicielskiego. Ta regulacja wesprze wszystkich tych, których wcześniejsze rozwiązania stawiały w obliczu sporych trudności finansowych.

Choć jeszcze nie potwierdzono dokładnie od kiedy te nowe przepisy ujrzą światło dzienne, jednak jednego można być pewnym - wejdą w życie, gdy rządzący zniosą limit zasiłku na dwoje dzieci, co wedle przedstawionych zobowiązań ma nastąpić w kwietniu 2026 roku.

Ciężko oprzeć się wrażeniu, że świadczenia socjalne i ich wpływ na życie społeczno-socjalne jest jednym z głównych tematów podejmowanych w ostatnim czasie przez mieszkańców Wielkiej Brytanii.

Jakie jest Wasze zdanie na temat nowo zaproponowanych regulacji?

W ostatnich tygodniach od ogłoszenia budżetu przez kanclerz Rachel Reeves świadczenia socjalne są wciąż na medialnej agendzie.

UK

Zapisz mnie