Szacunki są alarmujące, zresztą nie od dziś. Wskazują, że ponad 25% dorosłych Brytyjczyków zmaga się z otyłością, a ponad 20% dzieci kończących szkołę podstawową staje w obliczu podobnych wyzwań.
Taki stan rzeczy wiąże się bezpośrednio z negatywnymi konsekwencjami i kosztami, jakie ponosimy jako społeczeństwo. Przez zbyt długi okres czasu problem był zbytnio bagatelizowany, mimo że bardzo wiele autorytetów i liczne organizacje biły na alarm. W końcu władze zdały sobie sprawę z ogromnych problemów zdrowotnych, a także kosztów społecznych i ekonomicznych. Oczywiście nie można zapominać o obciążeniu służby zdrowia, systemu świadczeń socjalnych i rynku pracy przez konsekwencje niezdrowego żywienia.
Od 1 października zniknęły promocje cenowe i wszelkie rabaty, dostępne dotąd w Anglii przy zakupie większej ilości niezdrowych napojów i produktów spożywczych w niezwykle popularnej formie formie „kup jeden, drugi otrzymasz gratis” (buy one, get one free).
Ograniczenia zaczęły obowiązywać w supermarketach, większych sklepach usytuowanych na głównych ulicach, a także w sprzedaży internetowej.
Nadzieja na skuteczniejszą walkę z otyłością
Mimo, że od dawna dyskutowano o tym pociągającym za sobą negatywne konsekwencje problemie, to wydaje się, że dopiero teraz wzięto go na serio pod uwagę. Kryzys kosztów życia był przez długi czas powodem, przez który odkładano decyzję o walce z niezdrową żywnością w czasie. Władze są przekonane, że te restrykcje stanowią bardzo istotny przełom w walce ze stanowiącą ogromne wyzwanie otyłością, w szczególności dotyczącą dzieci.
Wprowadzone przepisy kategorycznie zabraniają także nieustannie promowanych w restauracjach i kawiarniach dolewek niektórych napojów. Także to w niebagatelny sposób wpływało na rosnący wciąż problem otyłości wśród dzieci i młodzieży, bo to właśnie najmłodsi byli głównymi adresatami tej kuszącej oferty promocyjnej. W planach brytyjskiego rządu jest także wprowadzenie zakazu reklamowania mniej zdrowej żywności i napojów w telewizji przed godziną 21:00 i całkowity zakaz promocji tego rodzaju produktów online od stycznia 2026 roku. Nie da się ukryć, że także to rozwiązanie będzie wdrożone z myślą o młodszych konsumentach.
Rząd słusznie argumentuje, że te restrykcje są konieczne i mają realną szansę konkretnie i pozytywnie wpłynąć na starania w kierunku polepszenia tej niepokojącej sytuacji.
Rządzący przedstawili klasyfikację produktów żywnościowych i napojów, opierając się na uznawanych powszechnie za mające największy wpływ na otyłość dzieci. Słodzone napoje gazowane, a wśród nich choćby lemoniada i cola są na czele listy napojów. Z kolei jeśli chodzi o żywność, to wyszczególniono między innymi chipsy, słodycze, czekoladę, lody, ciastka, paluszki rybne i niektóre pizze.
Choć te działania są sukcesywnie opóźniane, to w końcu wchodzą w życie. Eksperci mają nadzieję, że efekty będą bardzo korzystne, zarówno dla zdrowia poszczególnych osób, jak i dla kondycji społeczeństwa i systemu opieki zdrowotnej.
Badanie z uniwersytetu w Leeds pokazuje skuteczność ograniczeń sprzedaży niezdrowych produktów żywnościowych
Bardzo ciekawe wnioski płyną z badania przeprowadzonego przez uniwersytet w Leeds, które przyjrzało się wpływowi jednego z wprowadzonych już rozwiązań, czyli ograniczeń sprzedaży niezdrowych produktów w kluczowych lokalizacjach sklepowych (przy kasach, końcach alejek, wejściach do sklepu). Po wdrożeniu tego rozwiązania liczba niezdrowych produktów spadła z 20 na każde 100 do 19. Szacunkowo określono, że ma to przełożenie na dwa miliony mniej sprzedanych niezdrowych produktów każdego dnia.
Ostatnie dekady przyniosły nie tylko wzrost racji żywnościowych jakie w czasie posiłku lądują na naszych talerzach, ale niestety także większą ilość spożywanych produktów, ocenianych jednoznacznie za niezdrowe.
Przez lata lobby przemysłu spożywczego starało się powstrzymać władze przed wprowadzeniem zmian, które wpłynęłyby na poprawę zdrowia konkretnych osób, ale także zdrowia publicznego. Oczywiście jeśli związane są z tym tak spore zyski przemysłu spożywczego, to trudno było temu sektorowi zaakceptować nadchodzące zmiany.
Warto zauważyć, że niektóre sieci handlowe, jak choćby Sainsbury’s i Tesco, już wcześniej wprowadziły adekwatne do oczekiwań rozwiązania. Zarówno Walia, jak i Szkocja planują dostosować się do tych zmian i dostosować do angielskiego przykładu.
Warto o to walczyć, bo tu chodzi o zdrowie publiczne, a przede wszystkim o zdrowie każdego z nas.