Obiecujący start, szybki koniec
Peter Mandelson, jedna z najbardziej wpływowych postaci Partii Pracy z czasów Tony’ego Blaira, miał objąć stanowisko ambasadora w Waszyngtonie. Nominacja od początku wzbudzała emocje. Zwolennicy podkreślali jego ogromne doświadczenie, szerokie kontakty międzynarodowe i polityczną zręczność. Przeciwnicy ostrzegali, że jego przeszłość – w tym kontrowersyjne związki biznesowe i relacje towarzyskie – może okazać się obciążeniem.
Kluczowym punktem zwrotnym stało się ujawnienie nowych e-maili, w których Mandelson miał oferować wsparcie Jeffreyowi Epsteinowi – finansiście, a jednocześnie przestępcy seksualnemu skazanemu za wykorzystywanie nieletnich. Treść wiadomości była tak kompromitująca, że premier Starmer nazwał ją „ohydną” i niezwłocznie zdecydował o odwołaniu dyplomaty z nowo przyznanej funkcji.
Wątpliwa weryfikacja
Skandal natychmiast wywołał pytania o proces weryfikacji kandydatury. Rząd zapewniał, że procedury zostały przeprowadzone zgodnie z regułami przez Foreign, Commonwealth & Development Office oraz inne instytucje, a Mandelson przeszedł standardową kontrolę. Pojawiły się jednak informacje, że brytyjski wywiad MI6 miał poważne zastrzeżenia – szczególnie dotyczące kontaktów Mandelsona z Chinami i jego wcześniejszych relacji biznesowych. Co więcej, niektórzy komentatorzy twierdzą, że pełna zgoda służb bezpieczeństwa nigdy nie została udzielona.
Wątpliwości budzi również czas ujawnienia kompromitujących e-maili. Czy premier wiedział o ich treści wcześniej? Czy miał możliwość pełnej oceny ryzyka, zanim kandydatura została ogłoszona? Brak jasnych odpowiedzi podsyca oskarżenia o lekceważenie ostrzeżeń i przedkładanie politycznych kalkulacji ponad bezpieczeństwo.
Obrona i atak
Członkowie rządu starają się bronić premiera i samego Mandelsona. Peter Kyle, sekretarz ds. biznesu, stwierdził, że polityczne względy i wyjątkowe umiejętności dyplomatyczne kandydata sprawiły, iż ryzyko uznano za dopuszczalne. Według niego dopiero ujawnienie pełnej treści korespondencji z Epsteinem całkowicie zmieniło sytuację i doprowadziło do konieczności odwołania ambasadora.
Jednak opozycja nie pozostawia na rządzie suchej nitki. Konserwatyści mówią o „rażącej nieodpowiedzialności” Starmera i domagają się ujawnienia wszystkich dokumentów związanych z procesem nominacji. Krytycy podkreślają, że wizerunkowa katastrofa była możliwa do przewidzenia i że premier zignorował sygnały ostrzegawcze, kierując się chęcią nagrodzenia lojalnego współpracownika.
Polityczne konsekwencje
Sprawa Mandelsona uderzyła w wiarygodność Starmera, który jeszcze niedawno obiecywał „wysokie standardy” i przejrzystość w życiu publicznym. Teraz opinia publiczna i media pytają, czy rząd nie przedkłada lojalności partyjnej nad dobro państwa. Pojawiły się także doniesienia, że Donald Trump – szykujący się do powrotu do Białego Domu – miał początkowo wątpliwości wobec nominacji, właśnie ze względu na kontakty Mandelsona z Chinami. Dla Londynu oznacza to, że fiasko personalne mogło mieć też wymiar strategiczny, utrudniając budowanie relacji z nową administracją w Waszyngtonie.
We wnętrzu Partii Pracy narasta niezadowolenie. Nie jest to pierwszy problem kadrowy w ostatnich tygodniach – inne nominacje również kończyły się kontrowersjami i rezygnacjami np. Angeli Rayner. Skandal z Mandelsonem stał się jednak symbolem, bo dotyczy jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci polityki brytyjskiej i jednego z najważniejszych stanowisk dyplomatycznych.
Więcej pytań niż odpowiedzi
Sprawa pozostawia szereg otwartych kwestii. Kiedy dokładnie premier i jego doradcy poznali treść e-maili? Czy MI6 faktycznie sprzeciwiało się nominacji, a jeśli tak, kto podjął decyzję o ich zignorowaniu? I wreszcie – jak rząd zamierza odbudować zaufanie opinii publicznej i zagranicznych partnerów po tak spektakularnej wpadce?
Podsumowanie
Upadek nominacji Petera Mandelsona na ambasadora w USA to nie tylko osobista porażka doświadczonego polityka, ale też poważne ostrzeżenie dla premiera Starmera. W polityce zagranicznej i bezpieczeństwie narodowym nie ma miejsca na ryzykowne kompromisy. Każda decyzja personalna musi być wolna od choćby cienia wątpliwości – inaczej zamiast wzmocnienia pozycji państwa na arenie międzynarodowej, rodzi się kryzys, którego konsekwencje mogą ciągnąć się latami.