Premier Keir Starmer, który ogłosił projekt we wrześniu, podkreślił, że celem wprowadzenia cyfrowych identyfikatorów jest ograniczenie szarej strefy i ułatwienie weryfikacji tożsamości w różnych dziedzinach życia.
— „Nie będzie obowiązku posiadania cyfrowego ID, a osoby, które zdecydują się go nie mieć, nadal będą mogły korzystać z podstawowych usług, takich jak opieka zdrowotna” — zapewnił Starmer w rozmowie z BBC. — „Nie będzie potrzebny dowód, by wejść do szpitala. Dla tych, którzy go nie chcą, nie będzie to konieczne — poza prawem do pracy.”
Duży sprzeciw społeczny
Pomimo zapewnień premiera, projekt spotkał się z ogromnym sprzeciwem społecznym. Petycję wzywającą do rezygnacji z cyfrowych dowodów podpisało już niemal trzy miliony osób.
Silkie Carlo, dyrektorka organizacji Big Brother Watch, ostrzegła, że rząd „stracił zaufanie opinii publicznej” w kwestii ochrony prywatności. — „Jedynym sposobem na zagwarantowanie prawa obywateli do prywatności i wolnego wyboru jest całkowite odrzucenie planów wprowadzenia obowiązkowych cyfrowych ID” — stwierdziła.
Rząd odpowiada, że dane użytkowników będą silnie szyfrowane i przechowywane na urządzeniach prywatnych, a nie w centralnych bazach danych, co ma minimalizować ryzyko nadużyć i cyberataków.
Potencjalne korzyści
Według rządu cyfrowe ID mają ułatwić życie codzienne, ograniczając konieczność wielokrotnego przedstawiania różnych form tożsamości przy takich czynnościach jak ubieganie się o studia, zakup lub wynajem mieszkania czy zakładanie konta bankowego.
Premier argumentował, że rozwiązanie to pozwoli „ograniczyć biurokrację i zredukować liczbę płatnych weryfikacji tożsamości”.
Niektóre organizacje, jak National Residential Landlords Association, poparły pomysł, uznając, że cyfrowe ID mogłyby ułatwić proces weryfikacji najemców i ujednolicić system identyfikacji.
Rząd twierdzi również, że cyfrowe ID mogą zmniejszyć liczbę oszustw bankowych, ponieważ utrudnią przestępcom dostęp do kont przy użyciu sfałszowanych dokumentów.
Obawy branży technologicznej
Eksperci z branży IT zwracają jednak uwagę, że rozszerzenie państwowego systemu cyfrowego ID może zaszkodzić istniejącym prywatnym firmom zajmującym się takimi usługami.
Rachel Coldicutt, analityczka ds. technologii, zauważyła, że Wielka Brytania ma dobrze rozwinięty rynek niezależnych dostawców cyfrowej tożsamości, który mógłby ucierpieć w wyniku centralizacji tego procesu przez rząd. — „To lokalna, prężnie rozwijająca się branża — a rządowy projekt może ją po prostu zabić” — ostrzegła.
Kontekst międzynarodowy
Cyfrowe systemy identyfikacji funkcjonują już w wielu krajach. Estonia wprowadziła e-obywatelstwo w 2002 roku, a Indie, Dania i Singapur mają rozbudowane systemy cyfrowych dowodów. Chiny w tym roku uruchomiły dobrowolny system, który jednak budzi obawy związane z możliwym wykorzystywaniem go do inwigilacji obywateli.
Co dalej?
Publiczne konsultacje w sprawie projektu mają rozpocząć się pod koniec 2025 roku. W międzyczasie potwierdzono, że nadzór nad wdrażaniem systemu przejmie Cabinet Office, a nie Departament Nauki, Innowacji i Technologii, który dotychczas odpowiadał za cyfrowe projekty rządowe.
Choć Keir Starmer stara się przekonać opinię publiczną, że cyfrowe ID to narzędzie wygody, a nie kontroli, skala sprzeciwu i obawy o prywatność pokazują, że droga do ich wdrożenia może być długa i wyboista.



