Sekretarz ds. energii, Ed Miliband, podkreślił że transformacja energetyczna daje platformę do rozwoju i sporego wzrostu zatrudnienia w sektorze. W tak turbulentnych i niepewnych czasach jak dziś niezależność energetyczna Wielkiej Brytanii jawi się jako kluczowa kwestia, którą powinien zajmować się brytyjski rząd.
Ambitny plan zakłada, że liczba miejsc pracy w sektorze odnawialnych źródeł energii, energetyki jądrowej i sieci przesyłowych osiągnie w ciągu pięciu kolejnych lat nawet ponad 800,000. To gigantyczna ilość wakatów do zagospodarowania i dowód na to jak bardzo mocno chce się inwestować na Wyspach w tym sektorze.
Znajdzie się praca w nowoczesnym sektorze energetycznym dla bardzo wielu specjalistów
Potrzebnych będzie wielu hydraulików, elektryków, spawaczy, monterów i instalatorów systemów grzewczych. Już w 2026 roku rozpoczną się szkolenia przyszłych pracowników branży energetycznej. Pod lupę wzięte zostaną takie przestrzenie jak energia wiatrowa, fotowoltaika, technologie wodorowe.
Rząd chce wdrożyć programy wsparcia dla absolwentów szkół, bezrobotnych, byłych więźniów i weteranów. Wszyscy oni będą mogli nie tylko zdobyć nowe kwalifikacje przyszłości, ale także zapewnić sobie zatrudnienie w sektorze zielonej energii. Przemyślana jest także strategia wsparcia osób pracujących w przemyśle naftowym i gazowym, które mają mieć stworzoną możliwość w miarę płynnego przejścia do pracy w energetyce odnawialnej.
Priorytetem jest inwestowanie w lokalne kadry pracownicze, jednak analiza rynku pracy w 2026 roku pokaże rządzącym pełny obraz możliwości, jakimi będzie dysponować Wielka Brytania. Wtedy okaże się czy będzie konieczność zatrudniania do tzw. „zawodów deficytowych” specjalistów spoza UK.
Eksperci podkreślają, że powodzenie tej strategii będzie uzależnione od spójnego połączenia edukacji, inwestycji i skutecznego wsparcia przemysłu. Szkolenia muszą odpowiadać na potrzeby rynku, a wynagrodzenia być godne i odzwierciedlać kompetencje specjalistów. Tylko przemyślane połączenie tych elementów zagwarantuje sukces.
Ed Miliband podkreślił, że „zielona rewolucja to nie przyszłość – to teraźniejszość. Jeśli chcemy, by rachunki spadły na dobre, musimy już teraz zainwestować w ludzi i ich umiejętności”.
Potrzebna jest gruntowna reforma, a także zmiana sposobu myślenia o najnowszych rozwiązaniach technologicznych. Tu nie chodzi tylko o strategię i efektywne jej wdrażanie, ale dostrzeżenie przez społeczeństwo, że jest to konkretna inwestycja w przyszłość, z której korzyści będą czerpać zwykli ludzie.


